Nauka języka japońskiego dla początkujących – wywiad

Japonia od setek lat fascynuje i pociąga mieszkańców Zachodu. Aby jeszcze mocniej wsiąknąć w bogatą kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni, wiele osób decyduje się na naukę języka japońskiego, która może być wyzwaniem nawet dla największych poliglotów. O początkach tego procesu opowie nam Asia Morawska, miłośniczka Japonii.

Japoński to obecnie trzynasty najczęściej używany język świata. Na co dzień posługuje się nim ponad 127 milionów osób, wśród których milion używa go jako wyuczonego drugiego języka. Japoński jest też jednym z najbardziej unikalnych systemów językowych, którego geneza cały czas pozostaje przedmiotem zażartych debat lingwistów, historyków oraz antropologów. Fakty te nie są jednak powodem, dla których większość ludzi zaczyna naukę japońskiego. Motywacją do chwycenia w rękę słownika lub wzięcia udziału w kursie dla większości osób jest kultura tego wyspiarskiego kraju. Mowa tu nie tylko o klasycznych tradycjach, z którymi jest kojarzony, takimi jak ceremonia parzenia herbaty lub kendo, ale przede wszystkim o popkulturze, a więc grach, filmach, serialach, muzyce i komiksach. O najważniejszych cechach oraz procesie nauki języka japońskiego opowie Asia Morawska, miłośniczka Kraju Kwitnącej Wiśni, związana z Fundacją Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI. Podzieli się ona także z nami wskazówkami dla osób, które zaczynają dopiero przygodę z japońskim.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z Japonią? Czy zawsze ciągnęło Cię do tych klimatów?

Asia Morawska: Kiedy byłam mała, w Polsce bardzo popularne stały się Pokemony i Dragon Ball. Jak chyba większość dzieci w tamtym czasie, pędziłam do domu, żeby tylko zdążyć na bajkę. Pamiętam, że te animacje były kiepskiej jakości. Ponieważ najczęściej były z dubbingiem francuskim i polskim lektorem, raczej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to produkcje japońskie. Podobnie zresztą, jak większość osób nie kojarzy z Japonią Pszczółki Mai, a jest to serial właśnie japońsko-austriacko-niemiecki. Tak więc moja pierwsza styczność z Japonią. Potem, gdy podrosłam, dowiedziałam się o innych, ambitniejszych seriach i tak to się wszystko zaczęło.

Teraz, kiedy już bardziej znasz kulturę japońską, co określiłabyś jako jej najbardziej fascynującą część?

AM: Na pewno kultura japońska jest bardzo unikalna. Wiadomo, znajdziemy elementy wspólne z innymi, natomiast sama w sobie stanowi po prostu niepowtarzalny zestaw. Przez to, że Japonia była odseparowana od reszty świata przez bardzo długi okres, rozwinęła się właściwie zupełnie niezależnie od innych popularnych cywilizacji.

Jakie są Twoje zainteresowania związane bezpośrednio z kulturą japońską?

AM: Na ten moment przede wszystkim trenuję japońską szermierkę kendo. Z takich luźniejszych zajęć, lubię także składać origami. Słynnego żurawia da się zrobić w 5 min, ale są origami, które wymagają nawet do tysiąca złożeń papieru. Zajmuję się tym amatorsko. Najbardziej jestem dumna z sowy, którą kiedyś stworzyłam podczas lekcji angielskiego. Była najbardziej skomplikowana.

Jak długo i gdzie uczysz się japońskiego?

AM: Japońskiego uczę się mniej więcej od 6 lat. Podaję ten czas w przybliżeniu, ponieważ na początku przez chwilę przyswajałam go na własną rękę. Następnie brałam prywatne lekcje indywidualne. Najdłużej uczyłam się na darmowych lektoratach na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu, które były prowadzone przez native speakerów. Obecnie, jako że już skończyłam studiować i nie mogę na nie uczęszczać, wróciłam do samodzielnej nauki.

Czy to trudny język? Ile czasu potrzeba, na opanowanie podstaw?

AM: Wszystko zależy od tego, do czego chcemy go wykorzystywać. Myślę, że takie podstawy, bazowe zwroty i konstrukcje gramatyczne są do opanowania w powiedzmy 2 miesiące intensywnej nauki. Chodzi mi o takie minimum niezbędne do dogadania się. Natomiast później dochodzi cała złożoność języka japońskiego, tak naprawdę składającego się z kilku różnych, którymi trzeba operować na zmianę. Na przykład kanji to już wyższa szkoła jazdy. Jeśli chcemy czytać książki i inne teksty po japońsku, czeka nas wiele lat cierpliwej nauki albo monotonne siedzenie ze słownikiem i sprawdzanie znaczenia co drugiego znaku.

 

Czyli kanji to jakby japoński alfabet?

AM: W japońskim są właściwie cztery alfabety. Pierwszy, najprostszy dla nas do ogarnięcia, to romaji, czyli alfabet łaciński. Dokładnie ten sam, którego używamy my, ale warto dodać, że Japończycy wykorzystują jedynie litery drukowane. Dwa kolejne, hiragana i katakana, to alfabety sylabiczne, czyli oparte na sylabach z pięciu samodzielnych samogłosek (A, I, U, E, O) i liter, przykładowo SA, SHI, SU, SE, SO, czy KA, KI, KU, KE, KO. Hiragana służy do zapisywania słów japońskiego pochodzenia, katakana do obcojęzycznych. Na przykład komputer, konpyu-ta, zapiszemy w katakanie. W jednym i drugim systemie mamy ten sam zestaw sylab i każdy znak czytamy w ten sam sposób. Czwarty alfabet, niegdyś podstawowy, to wspomniany już kanji, oparty na znakach zaczerpniętych z chińskiego. Jest to zdecydowanie najtrudniejsza część do rozszyfrowania, ponieważ znaki kanji mają różne czytania w zależności od tego, jakie słowo chcemy zapisać.

Zdaje się, że japoński wbrew pozorom bardzo różni się od chińskiego. Czy to prawda?

AM: W zasadzie to nie znam chińskiego, więc trudno mi to ocenić. Potrafię się przywitać w tym języku i mniej więcej rozszyfrować, o czym jest dany tekst, jeśli jest napisany w kanji, ponieważ wymowa znacznie się różni, ale znaczenia znaków pozostają podobne. Natomiast zaryzykowałabym stwierdzenie, że polski i angielski są bardziej podobne do japońskiego, niż chiński. Języki te różnią się do tego stopnia, że jeśli Chińczyk powie zdanie po chińsku, to Japończyk na pewno go nie zrozumie i z wzajemnością. Wystarczy nauczyć się hiragany i już będziemy wiedzieć, kiedy mamy do czynienia z japońskim, a kiedy nie.

 

Ile znaków japońskich zna przeciętny Japończyk?

AM: Jeśli chodzi o ilość znaków w poszczególnych alfabetach to romaji ma tyle, co nasz alfabet łaciński, a w hiraganie i katakanie jest ich po 48. Co do kanji, to nie da się tego dokładnie doprecyzować, ponieważ nie ma czegoś takiego jak zestaw znaków kanji. Tak naprawdę każdy użytkownik języka japońskiego może wymyśleć swoje własne kanji, nadać mu czytanie i znaczenie. Jeżeli zapiszę w nim tekst i czytelnik będzie go w stanie odszyfrować, możemy uznać, że powstało nowe kanji. Jeśli do tych wszystkich samozwańczych kanji dodamy te, które wychodzą z użycia - chociażby dlatego, że łatwiejsze kanji wypierają trudniejsze - powstaje niekończąca się lista znaków. Co do teorii, mówi się, że 800 kanji to liczba znaków, która potrzebna jest do czytania gazety. Japończycy znają ich koło 2000, a ogólna szacunkowa liczba to 10 000.

Jak myślisz, jaka jest najlepsza metoda nauki japońskiego?

AM: Myślę, że dla przyswajania wszystkich języków najlepszą metodą jest praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Osobiście najchętniej uczę się z fiszek. Kiedyś stosowałam wersję papierową, a teraz przerzuciłam się na aplikację mobilną. W telefonie wyświetla mi się słowo w kanji, daję odpowiedź i porównuję ją z poprawną wersją. Program jest elastyczny, pokazuje słówka zgodnie z moim stanem wiedzy.

 

Czy według Ciebie możliwe jest nauczenie się japońskiego w domu, na własną rękę?

AM: Na początku uczyłam się samodzielnie hiragany i katakany. Wydaje mi się, że tych alfabetów każdy może nauczyć się sam. Z kolei, kiedy próbowałam bawić się z kanji, napotkałam pewne problemy. Mówiłam już o tym, że trudność kanji polega na tym, że znaczenie jest ściśle zależne od kontekstu. Dla przykładu: polskie słowo „kopać” będzie miało aż pięć różnych odpowiedników, w zależności od tego, czy kopiemy ziemię, piłkę, czy to prąd kopie. Kłopot polega na tym, że gdy odczytujemy polskie znaczenie kanji, bez specjalnego wyjaśnienia nie wiemy, które z tych znaczeń obrazuje. Nie jest łatwo odnaleźć konkretne, poszukiwane słowo. W początkowym etapie nauki zdecydowanie polecam pomoc nauczyciela. W ten sposób unikniemy wpadek językowych i błędnego użycia. 

Asia aktywnie działa w Fundacji Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI. Zainteresowanych japońskimi klimatami zapraszamy na stronę http://www.fundacja-nami.pl/
Autorzy: Michał Kułakowski i Katarzyna Kindlik